Przyglądałam się swojej partnerce, która z wielkim zainteresowaniem przeglądała nazwy związków chemicznych, jakie znajdowały się w kolbach. Interesowało mnie, czy ona w ogóle wiedziała, który jest który. Jej znajomość chemii jest bardzo mała. Świadczy o tym przynajmniej incydent z tamtego roku. Przyglądałam się zmianą na jej twarzy, które następowały po przeczytaniu kolejnych nazw.
- Co to jest C2H5OH? - zapytała wyczytując nieudolnie nazwę związku.
- Etanol. - powiedziałam szybko, a ona spojrzała na mnie wymownie, na co ja jedynie westchnęłam. Czego mogłam od niej oczekiwać. Rok temu nie zauważyła czaszki na ulotce, oznaczającej niebezpieczeństwo związane z używaniem.
- Może trochę po mojemu? - zapytała, a ja podeszłam i zabrałam fiolkę z jej rąk.
- To inaczej alkohol. To co pijesz. - odpowiedziałam, a ona momentalnie zmieniła wyraz twarzy.
- Mogłaś tak na początku. - stwierdziła i wzięła w ręce kolejną kolbę. Miałam nadzieję, że zainteresuje ją chociaż minimalnie, powód naszego pobytu tutaj. Myliłam się, większe zainteresowanie, związane z związkami, wzbudzało we mnie niepokój.- Ej a jak wypije metanol to będzie tak samo jak po eta coś tam? - zapytała, a ja zabrałam szybko kolbę z jej rąk w obawie, że naprawdę spożyje bardzo trujący alkohol.
- Metanol by cię zabił...dobra jesteśmy tutaj w innej sprawie. - powiedziałam i odstawiłam naczynia na miejsce, po czym zamknęłam szafkę.
- Tak. Miałyśmy obgadać te nudne sprawy. - powiedziała i usiadła na blacie biurka nauczycielskiego. Wlepiła we mnie swój szary wzrok i czekała na moją część rozwinięcia tematu.
- Nie nudne, a bardzo znaczące w tym wszystkim. - upomniałam ją, a ona jedynie kiwnęła głową w znaku, że nie ma ochoty się ze mną spierać. - Musimy podzielić spotkania i ogólnie wybrać temat. Dla ciebie to może nie jest zbyt ważne, ale jeżeli będziemy zwlekać z tym wszystkim to wątpię, że się wyrobimy. - stwierdziłam, a ona znów kiwnęła głową.
- Spotykać możemy się na przemian, u ciebie albo u mnie. Częstość zależy od ciebie. Mi naprawdę obojętne. 24/7 mam wolne. Problemem mógłby być mój brat, ale go i tak za często w domu nie ma. Temat to jaki ty sobie zachcesz. Ja się nie znam na tej całej chemii. - odrzekła, a ja kiwnęłam głową. Cieszyłam się, że wielkiego Derek'a nie będzie. Zwykł on do niemiłych komentarzy. Chociażby na wychowaniu fizycznym. Każdy ruch, rzut, zagranie były przez niego komentowane. Zachowywał się niczym wielki sportowiec, jednak z tego co słyszałam wynika, że chłopak za bardzo nie przepada za tym.
- Myślę nad czymś, nad czym i tobie i mi się będzie miło pracowało. Nie chcę by 90% projektu to była moja praca. - stwierdziłam, a ona zaśmiała się pod nosem. Napięta atmosfera zdawała się rozluźniać.
- Będziesz mnie musiała pilnować, bo w przeciwnym razie mój bądź twój dom wyleci w powietrze. - powiedziała wspominając zdarzenie sprzed roku. Bardzo się tym przechwalała. Miała powód. Mimo tak wielkiego przewinienia, nie została wydalona ze szkoły.
- Spokojnie, ja wykonam różne eksperymenty itd. - zapewniłam ją, a ona posmutniała teatralnie.
- Już myślałam, że wysadzę mojego brata. Niefart. - powiedziała z udawanym smutkiem, a ja momentalnie się zaśmiałam. Zupełnie zachowanie dziewczyny zmieniło się.
- Pierwszy raz słyszę twój śmiech. Zwykle siedzisz cicho, lub nieśmiało odpowiadasz. - stwierdziła, a ja zerknęłam w bok. Moja nieśmiałość wynikała w dużej mierze z małej samooceny. Osoba, która wiele lat psychicznie zadawała sobie pytanie czym zawiniła, nie mogła mieć zbyt wielkiego poczucia wartości.
- Jestem zupełnie inna pomiędzy ludźmi, a gdy jestem z kimś sam na sam. - oznajmiłam, a ona spojrzała na mnie porozumiewawczo.
- Ja tam nie mam kłopotów w tym. Potrafię nawet podejść do dziewczyny i powiedzieć jej, że jest suką. Jeżeli wykazuje takie zachowanie. - stwierdziła po szybkim zastanowieniu się. Mówiła prawdę, pamiętam sytuację sprzed roku, gdy dziewczyna stwierdziła przed całą szkołą, że nauczycielka od fizyki ma brzydką bluzkę, twarz i ogólnie jest dziwna. Najbardziej zaskakujący był jednak fakt, że powiedziała to do mikrofonu. Dzięki temu jednak stała się ikoną w szkole. Każdy czekał na jej ocenę.
***
Wpatrywałem się w chłopaków, którzy uporczywie rozwijali temat następnej imprezy. Nie miałem ochoty słuchać. Wiedziałem od początku, jak to będzie wyglądało. Dom Greg'a, alkohol, laski, muzyka, towar, papierosy. Ogólnie wielka impreza na rozpoczęcie roku szkolnego. Dla kujonów miłego okresu, jednak dla wielu uciążliwego. W moim przypadku, każdy dzień lekcyjny to przerwa przed kolejną popijawą. Zajęcia nie miały dla mnie wartości, od początku wiedziałem, że wiele nie osiągnę. Nigdy nie rozważałem takich nudnych zawodów typu lekarz, prawnik, urzędnik, nauczyciel, czy coś tego typu. Zawsze chciałem się bawić. Przecież życie jest do zabawy, a nie do monotonnego siedzenia za biurkiem, a w domu czekającą żona z trójką bachorów. Prędzej bym się zapił na śmierć, niż utknął w takiej pułapce życiowej.
- Derek słyszałeś z kim twoja siostra będzie wykonywać tegoroczny projekt? - zapytała siostra Kellan'a, która zbliżała się do nas coraz szybciej, poprawiając podwiniętą spódniczkę.
- Kim? - zapytałem znudzony, przewracając pomiędzy palcami zapalonego papierosa. Przyłożyłem go do ust i zaciągnąłem się.
- Brown. - powiedziała, a przed moimi oczami momentalnie pojawiła się świętoszka Brown. Często śmialiśmy się z chłopakami z wyobrażenia jak dziewczyna robi loda. Na same pytanie chłopaka z pewnością odpowiedziałaby "Zaraz pójdę do sklepu po lodzika". Mimo ciągłego wyśmiewania, dziewczyna nie zmieniała nic w swoim życiu. Jej okulary i styl zawsze pozostawały takie same.
- To nie napracuje się. - stwierdził Kellan, a ja kiwnąłem głową w znak iż jestem tego samego zdania co mój przyjaciel.
- Robiłam kiedyś prace z nią, ona nie jest taka. Właśnie zagoni ją do pracy. - powiedziała rozbawiona, a ja na samą myśl o pracującej nad projektem siostrze, zaśmiałem się. Obraz mojej siostry nad książkami w ogóle się nie kleił.
- Weź muszę zamontować gdzieś kamerę i zobaczyć moją siostrę w tej sytuacji. - rzekłem roześmianym tonem i rozprostowałem ręce ciągnąc je za siebie w znak znudzenia. Mój kumpel od razu zrozumiał znaczenie gestu i kiwnął głową w znak iż możemy zerwać się z następnych zajęć. Nie zastanawiałem się za długo i czym prędzej ruszyłem w stronę wyjścia.
***
Słuchałam swojej współpracownicy i zgodnie z jej nakazaniem spisywałam każde dyktowane słowo. Myślałam, że zupełnie inaczej będzie to wszystko wyglądać, ale dziewczyna zrobiła nacisk na nawet najmniej ważne pojęcia. Walczyła o doskonałość swojej pracy. Zawsze zadziwiało mnie takie podejście ludzi do zajęć. Nie miałam pojęcia, jak w aż takim stopniu można przejmować się edukacją.
- A sposób prezentacji opracujemy po zakończeniu przygotowań. - powiedziała na koniec i zerknęła na mnie znad swojego zeszytu. Poprawiła na nosie swoje kujonki i odłożyła długopis.
- Mamy jeszcze trochę czasu. - jęknęłam przeciągle i odłożyłam zeszyt na stolik. Zastanawiał mnie fakt, jak dziewczyna wyglądałaby bez tych niepotrzebnych dodatków. Moje myśli odbiegały uporczywie w inną stronę niż w prace nad chemią.
- Lola wszędzie cię szukałam, a ty o dziwo kryjesz się w sali chemicznej! - powiedziała ze zdziwieniem Megan, wpadając do sali. Spojrzałam na nią. Była nieźle zmachana.
- Opracowujemy nasz projekt. - odpowiedziałam znudzonym tonem i wstałam w celu rozprostowania kości.
- Naprawdę zagoniłaś ją do pracy? - rzekła z zaskoczeniem brunetka zerkając na Sophi. Dziewczynę najwidoczniej zadziwił fakt iż zauważamy jej osobę, bo momentalnie obudziła się z zamyśleń. Zamrugała i wbiła wzrok w moją przyjaciółkę.
- Przepraszam... - zaczęła, a my jedynie zaśmiałyśmy się melodyjnie.
- Nie przepraszaj laska! Każdemu się zdarza! - odpowiedziała szybko Megan i wyciągnęła do niej rękę w celu poznawczym. - Jestem Megan.
- Sophi. - odpowiedziała nieśmiałym tonem dziewczyna i szybko ucisnęła rękę towarzyszki, a już po sekundzie ją puściła.
- Mnie ciekawi jak wpłyniecie na siebie w czasie współpracy. - odpowiedziała brunetka zerkając na nas, a w między czasie wyjmując z torebki paczkę żelków, na które od pewnego czasu miała wielką fazę. Oczywiście chodziło o "te dni", w których zapotrzebowanie na słodycze wzrasta niemiłosiernie.
- Nijak. Zrobimy co trzeba i tyle. Ty we wszystkim widzisz 2 dno. - powiedziałam podkradając dziewczynie jedną sztukę z paczki. Wsadziłam ją do ust niewinnie się uśmiechając. Sophi jedynie wpatrywała się w nas i wsłuchiwała w wymianę zdań. Nie wykazywała nawet odrobiny ochoty na wyrażenie swojego zdania.
- Bo cię znam Lola. - powiedziała, a po chwili przeniosła wzrok na szatynkę. - Sophi my cię nie zjemy naprawdę. - powiedziała kładąc dziewczynie dłoń na ramię i przyjaźnie się uśmiechnęła.
- To nie tak...po prostu...ja....was...no wiecie. - zaczęła się plątać w zdaniach, a ja jedynie uśmiechnęła się pod nosem.
- Traktuj nas jak przyjaciółki....takie szajbnięte. - powiedziałam z głupim uśmiechem na ustach.
- Inaczej osoby, która ma na koncie wysadzenie klasy nie mogę nazwać. - rzekła po chwili ciszy z lekkim uśmiechem. W końcu Sophi Brown była przy kimś choć trochę wyluzowana.
***
Dym tytoniowy i jakby to powiedziała moja siostra, swąd alkoholu. Wszystko wypełniało mój dzisiejszy wieczór. Szklanka z ulubionym drinkiem, kumple opowiadający kolejną nurtującą ich historię, oraz mnóstwo nowych dziewczyn, które tylko prosiły się o wpisanie na moją listę. Przyłożyłem papierosa do ust i zaciągnąłem się. Uwielbiałem te uczucie jakie wywoływała na mnie obecność dymu w moim układzie oddechowym. Momentalnie uspokajałem się, a także moja nałogowa ochota na zapalenie znikała. Naprawdę było to wykurwiście niemiłe uczucie. Mimo tego nie zamierzałem pozbywać się tego miłego dodatku życiowego.
- Ta podobno jest bardzo dobra. - powiedział Brian pokazując na blondynkę ubraną w bardzo skąpą, różową sukienkę. Stała na bardzo wysokich obcasach, na których przez samą wysokość trudno się utrzymać, a wypite przez nie promile potęgowały to. Uśmiechała się kusząco do nas, a ja jedynie odwróciłem wzrok w stronę kumpla. Uporczywie wyszukiwał dla siebie laski na dzisiejszą noc, obracając w ręce butelkę z trunkiem.
- Właśnie takie łatwe nie są zbyt dobre. - odpowiedział Kellan, a ja przyznałem mu rację kiwając głową. Zwykle te gorsze specjalnie zachęcały swoimi atutami, a w łóżku zachowywały się jak kłoda.
- Opieraj się na stwierdzeniu cicha woda brzegi rwie. - stwierdził Andrew, wpatrując się w butelkę z jego piwem. Zwykle wypicie jednej zajmowało mu pół imprezy. Nie lubił się zbytnio upijać.
- Drake będzie mógł wypróbować wiarygodność tego stwierdzenia. - zaśmiał się melodyjnie Brian, a ja spojrzałem na niego pobłażliwie.
- Sophi Rown. Największa cnotka szkolna ma mi dać? Wyobrażasz to sobie? - powiedziałem nawet nie próbując wyobrazić sobie takiego rozwoju spraw.
- Brown. - poprawił mnie Andrew. - W ogóle wiecie cokolwiek o niej? - zapytał, a ja zaśmiałem sie w duchu. Po co miałbym interesować się osobą spoza mojej warstwy społecznej?
- Jedynie to co widać. Kiedyś chciałem ją zaliczyć to miałem rozmowę z dyrem. - odrzekł znudzonym tonem Kellan, a po chwili upił łyk swojego alkoholu i rozejrzał się po dyskotece.
- Jej tutaj nie ma. - powiedziałem zwracając uwagę na pewną rudowłosą dziewczynę i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Nie wypatrywałem nawet jej. - zaczął się tłumaczyć, a ja jedynie podszedłem do dziewczyny i objąłem ją w pasie całując jej szyję. Spojrzała na mnie kątem oka i uśmiechnęła pod nosem.
- Drake Roberts...czego przystojniak życzyłby sobie? - rzekła cichym, seksownym tonem, który momentalnie mnie rozpalił.
- Dobrze wiesz. - szepnąłem jej na ucho i nim się spostrzegła wyciągnąłem ją z klubu.
***
No witam was! Przepraszam. Na początek. Ale miałam naprawdę zapracowane tygodnie. Konkurs i nawał nauki nie dawały mi szansy na napisanie chociaż kawałka rozdziału. Dodatkowo, nie oszukujmy się, leń. Naprawdę dopadła mnie na koniec zimy, zimowa deprecha. Wszystko mnie dobija, a wiele razy miałam ochotę usunąć blogi i przestać pisać.....No ale cóż jestem tu dla was. Obiecuje, że teraz rozdziały będą już szybciej. Zapraszam też tutaj, gdzie rozdział się pojawił http://our--website.blogspot.com/ . Pojawiła się zakładka "Zapytaj bohatera" gdzie możecie zadawać każdemu bohaterowi jakieś pytanie :) Życzcie mi weny! Sya!!
Rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńSoph znalazła przyjaciółki, jestem ciekawa jak to dalej się potoczy...
O, nauczyłam się czegoś z chemii dzięki temu rozdziałowi haha :D Rozdział świetny jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńTroszkę chce mi się śmiać z samej siebie, bo przez pozmieniane imiona muszę czytać z otwartą zakładką ,,bohaterowie'', żeby jakoś ogarniać :) Bardzo lubię Sophi, choć nie jest zbyt uniwersalną postacią. Mam jednak nadzieję, że darujesz sobie jej 'przemianę wyglądu' pod wpływem Loli i Megan. Co do ostatniej dwójki, to jestem zachwycona. Myślę, że znajomość z nimi naprawdę wyjdzie głównej bohaterce na dobre, a projekt z chemii będzie początkiem czegoś naprawdę fajnego. Co do części męskiej towarzystwa, cóż mogę dodać.. Powodzenia dla Drake'a :) Życzę mnóstwa weny, bo bardzo przyjemnie czyta się to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń/ forbidden-feeling
Rozdział fajny, zresztą jak cała tematyka bloga. Bardzo lubię historie, gdzie ona jest grzeczną uczennicą a on niegrzecznym chłopcem. Zaczyna się niewinnie, jakieś przypadkowe spotkania, a kończy na wielkiej miłości jego do niej i odwrotnie oczywiście. Znam tylko niestety jedną zakończona, bo reszta albo nadal jest w pisaniu, albo została porzucona i nie ma dalszego ciągu. Dlatego proszę Cię, abyś Ty zakończyła ten blog pięknym happy-endem, bo w życiu tyle się dzieje, że chociaż w świecie fikcji niech będzie cukierkowo, przynajmniej w epilogu. Będę czekała z niecierpliwością na nn. Pozdrawiam M&M
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Życzę dużo weny i niecierpliwością czekam na nn.
OdpowiedzUsuń